poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Dawno temu w...stajni ;P

Ogólnie trochę się pozmieniało. Aktualnie Wiedźmin chodzi na małe, inne pastwisko z Bryśka, bo przy stadzie przesadził i trochę mu powróciła kulawizna. Trochę - w kłusie kulał, już nie w stępie. Niestety bardzo dawno już się z Wiesławem nie bawiłam, ciągle jak przyjeżdżamy to trzeba np. pastwisko posprzątać, Bryśce w boksie kupy wybrać, a na dodatek jeszcze ta kulawizna..cały czas się boję, żeby nie przeciążyć tej jego nogi.

Mam jeszcze trochę zdjęć fajnych, ale przy tym internecie...

Poza tym znalazłam jakiegoś starego posta, którego pisałam jak Wiesław wyszedł z całym stadem na pole:

Święta..



oczywiste jest, że w święta trzeba pojechać na chociaz trochę do stajni, prawda? Tym bardziej jak jest taka pogoda, a jest zdecydowanie wiosenna..
W sobotę poszłam po Bryśke, a ponieważ dawno się z nią nie bawiłam, umyłyśmy kopytka (konie mają w jednym miejscu na pastwisku potworne bagno, a poźniej wracają z nogami w błocie po nadgrastki), wzięłysmy szczotki i poszłyśmy zrzucać zimową sierść na trawce.



Tak sobie siedziałyśmy na trawce aż do sprowadzania, bo wtedy Brysia stwierdziła, że: "aaa!! konie schodzą galopem z pastwiska, to jest straszne!" i zaczęła się gapić, rżeć i chyba aż jedno kółeczko zrobiła wokół koleżanki, która ją wtedy przytrzymywała w razie czego. Tak więc pobiegłam po Bryśkę i chwilkę ją "powracałam na ziemie". Jak już się trochę uspokoiła (a w międzyczasie był bunt Bryśki - potworny, mający mnie przestrszyć lekki tup! przednią noga ;P) wzięłam ją do stajni, oczywiście przejścia stęp, stój, cofanie zdziałały cuda jak zawsze - Bryś się uspokoił do reszty i poszłyśmy jeszcze chwilę potowarzyszyć Kasi z Campiną, bo Rudzielec miał trudne zadanie do wykonania. Potem do stajni i koniec.
Niedziela - poszłyśmy na pastwisko i..



Bryś ;)


Bryś (w trakcie sikania) z Matrixem ;)


Wiesław na pastwisku lata, biega i walczy o klacze ;P
a na poczatku nie pozwalał nikomu do Bryśki podejść


i biega..


..biega..



a tu chciał przegonić jednego z wałachów (Chonsa), ale ostatecznie zrobił coś dziwnego - podszedł z miną: "Won!", odwrócił się zadem, a jak Chonsu się nie przesunął, Wiesław się zdziwił i zaczął cos dziwnego odstawiać - nie rozumiem o co mu chodziło..;P


i zrezygnowany-nie udało się przestawić ;)


konie tez widać, że wiosne poczuły, bo biegają i się bawią. Tu tradycyjne "podnieś nogę" - łapanie za kasztana ;)


potem wzięłam Brysieidę, wyczyściłam ją i poszłam się z nia chwilkę pobawić - czysta długo nie była...




dla mnie jest niesamowite jak wielkim stresem dla Bryśki jest cofanie się na drąga, Wieśkowi to aż takiego porblemu nie robi, a ona jak się ją choć przez chwilkę trochę mocniej pcha później się introwertyzuje..
no i oczywiście ziewanie obowiązkowe ;)


potem jeszcze na chwilę na trawkę, bo przez ujeżdżalnie schodziły konie. Wiesław widać, że już sobie lepszą pozycje w stadzie wywalczył niz miał przed kontuzją, bo chodzi za dominującą klaczą i tuż za nią, drugi wychodzi z pastwiska..



Jeszcze doszłam do wnisku z Kasią, ze fajnie, że Bryśka jest taka wolna i taka spokojna i zupełnie inna niż Wiesław i Ruda (które też są oczywiście inne), bo jak mma ochotę się "wolno" pobawić borę Bryśke i przyjemnije mi się bawi z takim koniem, natomiast jak chce jakiegoś bardziej energicznego konia, z większym impulsem i bardzije sterownego konia to ja biorę Wieśka, a ona Rudą. Konie są szczęśliwe i ludzie są zadowoleni ;)

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

;D

Krótko. Wiedźmin dzisiaj pierwszy raz wyszedł na pastwisko. Mam nadzieje, że kulawizna nie wróci. Mój ogier huculski ;P podczas jednego dnia swoją ogierzą postawą zdobył 4 ranki, w tym jedną do krwi, ale cóż umyłam, zasmarowałam i nic więcej nie zrobię. W każdym razie Wiesław po tym staniu w boksie nabrał tyle energii, że teraz wywija nóżkami, szarżuje itp. itd. nawet na konie najwyżej w hierarchii, stąd te wszystkie rany. W dodatku wczoraj doszedł nowy koń - wysoki, srokaty wałach, który dość agresywnie wchodzi w stado, nie daje się przestawiać, a mój głupiutki koniowaty dopiero co po kontuzji walczy z owym, mającym około 170-180cm w kłębie koniem. ;] No nic, mam nadzieję, że chłopak nie przesadzi i da jeszcze trochę odpocząć swojej nóżce..

Co do tego co robiliśmy przed wypuszczeniem - o tym napisała moja siostra na Wspólnym blogu sympatyków Parelli NH w Polsce