niedziela, 27 grudnia 2009

Wiesław, Bryś i nowy koń do zabawy :)

- Wiesław, wiesz co... - spytałam
- taak? - popatrzył na mnie z zaciekawieniem i uszkami postawionymi do przodu
- tak pomyślałam, że wiesz...my oboje w zasadzie nie lubimy okrążania i chyba trzeba by się tym wreszcie zająć na porządnie... - Misław stulił uszy i spojrzał obrażony
- ... - odpowiedział
- ale każda gra jest bez sensu jak nie sprawia przyjemności, prawda?
- no - baknął
- więc tak myślę, że można by ją wzbogacić o jakieś nagrody, tak troszeczkę, żeby...
- nagrody? znaczy SMAKOŁYKI?! - uszy od razu poleciały do przodu
- chyba tak..ale tak troszczkę!
- dobra, dobra...już kocham okrążanie!

...a potem było już tylko lepiej :). Najlepiej było jak Miś wpadł na pomyśł, żeby, już po zdjęciu liny, jak zaczęłam szukać długiej liny (która jest jeszcze biała, a leżała na śniegu), zacząć mnie okrążać. Tak, łaził wokół mnie co jakiś czas zmieniając przy tym kierunek i zasłaniając mi wizje na linę, której szukałam. Śnieg, śnieg, śnieg, zad, śnieg, śnieg, śnieg zad. :)
Co po za tym? Biedaczek się tak stęsknił za zabawami, że lina nie jest mi do niczego potrzebna, mam takie przyciąganie, że nie narzekam ;). Na przykład przechodziliśmy i biegaliśmy sobie dzisiaj na wolności przez gigantyczną kałużę na naszym pastwisku. Na poczatku był trochę niepewny, ale nie potrzebował liny by sie przekonać, a typowo dla siebie jak już się przekonał do wody, to już robił w niej wszystko o co tylko go poprosiłam. Bardzo sie przykleja, chętnie się bawi, wspaniale współpracuje, a czasem proponuje aż za dużo :).

Co Bryś? To samo oczywiście. Przykleja się i patrzy co robi Wiesław, jak się z nim bawię, po czym robi to samo i cała szczęśliwa podchodzi z miną: "popatrz, ja też zrobiłam!" :). W dodatku zachowuje się bardzo energicznie i stwierdzam, że to jest wreszcie koń, który czuje się dobrze i nie jest zarobaczony, nic jej nie boli. Najwyraźniej potrzebuje tego tak częstego odrobaczania.
Paszczaki są naprawdę cudowne :).

Co do spraw "fizycznych" - wet zalecił, żeby nie bawić się na twardym i miękkim, więc zostaje nam tylko pastwisko albo spacerki. W związku z tym trzeba zorganizować na pastwisko jakieś drągi, opony, beczki itp. rzeczy, bo brakuje jak się człowiek chce pobawić z koniem dręczycielem, który nie chce przestawać :).

No i wyjaśniam o co chodzi w temacie. Koleżanka - Ania od Orfika, który chodzi z naszymi na pastwisko, przygarnęła klaczkę, kasztankę, z chorymi trzeszczkami. Nie ma dla niej teraz zbytnio czasu, a ponieważ jest to introwertyk, to stwierdziłam, że chętnie się z nią pobawię czasem. Dzisiaj pierwsza sesja - w boksie, króciutka z ćwiczeniem głaskania po szyji. Ma z tym dość duży problem, od razu się odwraca zadem, tupię tylną nogą w miejscu i macha ogonem. To jest to co lubię robić :). Cierpliwie podejść, dużo spokoju, przybliżania i oddalania.

No i Kalinka (inaczej Kali - ładniejsze zdjęcia będą jak nie zapomnę wziąć aparatu do stajni):




Bryś - "zobaczcie jaka jestem śliczna" :)



..i Wiesław "a ja ładnie wyglądam jak tak trzymam główkę nad najwyższym dragiem?"



no i Sekwana z towarzystwem - bez kantara, bo wzięłam do prania (nie wytrzymałam i słusznie - trzy czarne miski były z niego)
od lewej: Stella (siostra od strony ojca), Sybeliusz, Sauron czy jak mu tam (tyle było wersji, że się pogubiłam), Sekwana i mama Sekwany - Saba

wtorek, 8 grudnia 2009

Krótko i BARDZO pozytywnie :)

1. Wiedźmin sprawdzany przez weta - nie kuleje! W ogóle! :)
W dodatku mniej ciągnie zadami i wyciąga ładnie giry. Co poza tym? Strzałki wyglądają coraz lepiej, wszystkie 4 mu się poprawiają, a zady najbardziej. :)

2. Sekwana - nie sądziłam, że napisze coś jeszcze o niej, a tym bardziej pozytywnego. Przyszła dzisiaj do Kasi na pastwisku i kazała się drapać. Heh, ona jest cudowna. Szukamy dla niej teraz dobrego, nowego właściciela. Zobaczymy, może się uda. Jeszcze nic nie mówię, żeby nie zapeszyć :).

Co do jej zachowań - cóż okazuję się, że Sekwana na pastwisku i Sekwana w boksie to inny koń. Na pastwisku już wcześniej zauważyłam ze dziwieniem, że nie miała problemów z pogłaskaniem zadów, nie tuliła uszu itd. W boksie czuje się osaczona, zamknięta z drapieżnikiem w małym pomieszczeniu, stąd te wszystkie dziwne dla niej zachowania. Straciła trochę wiarę w człowieka, ale nie jest tak źle jak myślałam, naprawdę wystarczy trochę pracy i będzie to cudowny koń..


Podsumowując:
Wiedżmin i Campina nadają się do lekkiej pracy, więc trzeba ruszyć ich grube tyłki wreszcie :). Bryś ma pobraną krew, a to oznacza, że jeszcze trochę i obydwie dziewczynki będą miały swoje paszporty. Nareszcie :).
Sekwana dalej jest na pastwisku tym samym, kochającym źrebaczkiem, który jest po prostu cudowny. W boksie myślę, że parę sesji i problemu nie będzie ;). Bardzo pozytywnie...