czwartek, 22 września 2011

O Brysiowych zmianach

Znowu długa przerwa, minęły wakacje, ale Wiesławowo dużo się nie zmieniło. Parę razy na niego wsiadłam na trawce, trochę popracowaliśmy, pierwszy raz w życiu na Wiesławie siedziało przez chwilę dziecko (nie wiedziałam, że kiedykolwiek wsadzę dziecko na NIEGO :)). Nic odkrywczego, trochę górek, trochę dołków, jak to zwykle bywa. Niestety jednym z powodów małej ilości pracy z moim huculastym był pomysł naszej kochanej Brytanii. Otóż, Bryś-taran jak to taran, musiał wleźć gdzieś gdzie nie trzeba. Tym razem jej celem było wystawienie prawej zadniej nogi po kopniak i sprawdzenie co się stanie. Lubi eksperymentować to nasze zwierzę. Całe szczęście, że mamy zwyczaj czyszczenia codziennie koniom kopyt, bo koń wrócił niekulawy, prawie wcale, trzeba było się mocno przyglądać, ale z nadpęciem szerszym niż pęcina i staw skokowy. Diagnoza - złamanie kości rysikowej w trzech miejscach. Moja pierwsza myśl - no pięknie, jak my ją teraz po tych przejściach z przyczepą wsadzimy do przyczepy i zawieziemy do kliniki na operacje? Trzy głębokie wdechy, wypożyczenie przyczepy i wzięcie na własne barki odpowiedzialności za nauczenie wsiadania do przyczepy tego konia, którego ostatnio cudem, na siłę wsadziliśmy w chyba ponad dwie godziny. Już sama nie wiem, nie liczyłam wtedy czasu.
Biorę konia na linę, carrot do ręki i idziemy walczyć.
Pierwsza sesja: koń nie chcący wejść dalej niż na trap i w dodatku od razu się wycofujący. No to przypomnienie z sesji z Kaliną - ćwiczymy nie nad tym, żeby koń wszedł daleko, tylko żeby nie wysiadał od razu czyli - proszę Cię koniu, wejdź tylko kawałek, ale się nie cofaj. Chcesz cofać? To pocofaj mocniej! Parę razy i koń mi się przestał odsadzać i zaczął reagować na lekki driving pójściem do przodu :).
Druga sesja: Krótka powtórka z wysiadamy dopiero jak człowiek pozwoli i prawie cały koń w środku. Nie wierzyłam wtedy, że przy odrobinie spokoju i po zwyczajnych zabawach na ziemi na tyle zmieni nam się relacja, że pójdzie tak szybko :).
Kolejne dwie, trzy sesje: Ćwiczenie mieszczenia się całościowo w przyczepie, karmienie wygłodniałego konia sianem właśnie w przyczepie (a że miała wtedy kolkę, to dostała głodówkę), w tym jedna sesja od razu w nocy i z ochraniaczami transportowymi (koń, który w życiu nie miał żadnych ochraniaczy!). W dniu transportu Brysieńka się nawet nie zawahała, transport miała bardzo spokojny, za co dziękujemy bardzo kierowcy :) i dzięki temu dojechała bezpiecznie do kliniki. Po dwóch tygodniach (5 września) wróciła z wielkim 20cm cięciem. Okazało się, że operacja była jeszcze trudniejsza, bo oprócz złamania w trzech miejscach było jeszcze pęknięcie pionowe kości. Wsiadła przy powrocie też bez zawahania, bez żadnego problemu, kochane zwierzę :). Teraz rehabilitacja, stanie w boksie, codzienne stępowe spacerki. Nie ma czasu na nic innego. Na szczęście kochany zwierz poszedł ze mną w teren nawet zupełnie w nocy, w potworny wiatr. Nic jej nie ruszało, cały czas szła z główka w dole, delikatna, spokojna, współpracująca. Koń ideał :).

Trzymajcie kciuki, żeby rehabilitacja się teraz udała, bo coś po zdjęciu opatrunku nie chce jej zejść opuchlizna. Będziemy próbować czymś z tym walczyć.
A teraz parę zdjęć :)
Bryś jeszcze przed kontuzją najwyrażniej jednak jej się nie podobało to wsiadanie na nią i dlatego postanowiła wybrać się w podróż do kliniki ;)



Bryś z dzieckiem - śmiesznie to wyglądało jak taki wielki koń grzecznie człapał i się cofał jak mały człowieczek tego chciał :)


Mój kiciuś w koszyczku :)


Mój kiciuś mi też dostarcza atrakcji - potwornie się wylizuje. Jeden wet olał totalnie sprawę i powiedział, że to nerwowe, inny wet mówi, że uczulenie. W związku z tym staję na głowie, piorę moją pościel w specjalnych, antyalergicznych orzeszkach, daję mu karmę dla uczuleniowców... i chyba muszę jeszcze raz podjechać do weta zrobić mu badania krwi pod kątem nerek.


No i mój kiciuś z naszym nowym nabytkiem - Wirusikiem, małym pół braciszkiem Krecika i Dresika. Kotobowość - LBE w 100%. Kocury go już czasami maja dosyć :P.


Tak wyglądał jak do nas trafił ;)