poniedziałek, 29 czerwca 2009
po Brysieidę
Jutro jedziemy po Brysieidę. Trzymajcie kciuki, żeby transport przebiegł bezproblemowo ;).
czwartek, 18 czerwca 2009
Wiesław nosi torebkę ;P
Znalazłam jakiegoś straego posta, więc wklejam:
Krótko. Ostatnio do nas do stajni przyjechał Lucek, nasz znajomy kucor. Właściwie jestem z nim dość mocno związana, bo widziałam go kilka godzin po urodzeniu się i byłam przy pierwszym puszczeniu na dwór itp., itd...
Chłopak jest kulawy na prawy przód, więc przejściowo (bo Lucek jest u nas przez wakacje, może miesiąc, dwa dłużej) mamy 3/4 koni kulawych na prawy przód ;]. Bryśka tylko się nam uchowała (tfu, tfu odpukać), ale z nią mamy za to problemy brzuchowo-kolkowe..
Moim zadaniem jest trochę wychować Lucyferka, a juz widzę, że nie będzie to proste. Nawet na sznurkowym kantarku ciągnie bardzo mocno jak zechce sobie akurat pójść, ale nie ma tyle siły, żeby się wyrwać. Poza tym on jeszcze nie wie, że ma do czynienia ze specjalistką od wyrywających się koni ;P. Konisko wywerkowane, umyte, obcięty ogon, popsikany na wszoły i ma się super.
Kilka pierwszych lekcji przeprowadzonych (było trochę żucia i ziewania), puszczony na chwilę z Bryśką, potem dzień cały sobie z Wiesławem pochodził...tak, pochodził, bo super się dogadywały wyłączając to, że Lucolowi cosik się w głowie pomieszało i próbował mi kryć biednego Wiesława, który nie wiedział co z tym zrobić, próbował kwiczeć, kopać go, biegał, a ten tam za nim na dwóch nogach. Stwierdziłam, że następnego dnia jak mnie nie będzie w stajni to nie można ich razem puszczać, bo mi zamęczy dureń konia, tym bardziej, że świetnie zadziałała strategia: pasą się, pasą, a jak ten zaczyna na niego skakać to pogonić kawałek. Kilka razy wystarczyło i był później, przynajmniej przy mnie, spokój.
Co do tematu - któregos razu założyłam Miśkowi torebkę (bo nic innego nie miałam pod ręką) i Wiesław poszedł ze mną na tym pasku od toreki do stajni, mimo że Bryśka poszła w inna stronę ;D.
No i jeszcze Rudej ogon ;P
I Pan Orfik ;)
I około tydzień temu urodzona źróbka ;D
Krótko. Ostatnio do nas do stajni przyjechał Lucek, nasz znajomy kucor. Właściwie jestem z nim dość mocno związana, bo widziałam go kilka godzin po urodzeniu się i byłam przy pierwszym puszczeniu na dwór itp., itd...
Chłopak jest kulawy na prawy przód, więc przejściowo (bo Lucek jest u nas przez wakacje, może miesiąc, dwa dłużej) mamy 3/4 koni kulawych na prawy przód ;]. Bryśka tylko się nam uchowała (tfu, tfu odpukać), ale z nią mamy za to problemy brzuchowo-kolkowe..
Moim zadaniem jest trochę wychować Lucyferka, a juz widzę, że nie będzie to proste. Nawet na sznurkowym kantarku ciągnie bardzo mocno jak zechce sobie akurat pójść, ale nie ma tyle siły, żeby się wyrwać. Poza tym on jeszcze nie wie, że ma do czynienia ze specjalistką od wyrywających się koni ;P. Konisko wywerkowane, umyte, obcięty ogon, popsikany na wszoły i ma się super.
Kilka pierwszych lekcji przeprowadzonych (było trochę żucia i ziewania), puszczony na chwilę z Bryśką, potem dzień cały sobie z Wiesławem pochodził...tak, pochodził, bo super się dogadywały wyłączając to, że Lucolowi cosik się w głowie pomieszało i próbował mi kryć biednego Wiesława, który nie wiedział co z tym zrobić, próbował kwiczeć, kopać go, biegał, a ten tam za nim na dwóch nogach. Stwierdziłam, że następnego dnia jak mnie nie będzie w stajni to nie można ich razem puszczać, bo mi zamęczy dureń konia, tym bardziej, że świetnie zadziałała strategia: pasą się, pasą, a jak ten zaczyna na niego skakać to pogonić kawałek. Kilka razy wystarczyło i był później, przynajmniej przy mnie, spokój.
Co do tematu - któregos razu założyłam Miśkowi torebkę (bo nic innego nie miałam pod ręką) i Wiesław poszedł ze mną na tym pasku od toreki do stajni, mimo że Bryśka poszła w inna stronę ;D.
No i jeszcze Rudej ogon ;P
I Pan Orfik ;)
I około tydzień temu urodzona źróbka ;D
Subskrybuj:
Posty (Atom)