We wtorek jak już nie wytrzymałam i się na niego wkurzyłam to go odstawiłam na pastwisko i wzięłam Brysię. A on jak go puściłam majtnął głową i odbiegł. Ten dzień przegrałam, ale nie miałam już siły walczyć. Muszę odpoczać. Muszę skupić się na innych problemach. Takich drobnych cudnych problemach, nie związanych z wyrywaniem się - mini problemach z Brysią. Tak łatwym koniem w porównaniu z Wiedźminem. Niby młodszy koń, większy, ale chyba oprócz tego, że taka jest z natury to ma spore znaczenie to, że jest u nas od małego, u naturalowców, którzy chociaż trochę znają się na końskim i starają się zrozumieć jej końskie sygnały. W każdym razie wzięłam ją na spacer i..jakie to jest miłe i inteligentne stworzenie, nie sprawdzające co sekundę, a jak już to co to jest za sprawdzanie. Takie delikatne próby - a może podjem trawkę bez twojej zgody? A może lekko na ciebię wejdę? Jaki "problem" rozwiązywałyśmy? Nawet nie wiem czy to można problemem nazwać. Otóż Brysi się zapomniało, że jest coś takiego jak chodzenie za człowiekiem. Próbowałam kilka sposobów mi znanych i najlepiej zadziałał jeden z łatwiejszych, a mianowicie gdy tylko zaczynała wyłazić zza moich pleców to lekka podpowiedź karotem nie idź tu, później lakkie machanie karotem a następnie zatrzymanie i wycofanie konia do miejsca gdzie koń ma stać w danym momencie. Brysiątko na początku nie mogła zkumać, ale w pewnym momencie dostałam żuja i od tamtego czasu grzecznie szła tam gdzie ją ustawiłam. Ewentualnie jak cosik jej się zapominało to wystawienie karota i już znikała za moimi plecami. Jedyne gdzie jej troszkę pozwałałam wyprzedzać to na takich zejściach w dół, gdzie ewidentnie brakowało rozlatującemu się i takiemu nieposkładanemu (bo Brysia takie wrażenei sprawia) Brysiątkowi równowagi. Wierzę, że w końcu Brysiek się nauczy jakoś panować nad tym ciałem, ale narazie jest młoda, nieposkładana i niech sobie to ćwiczy sama na spokojnie, nie pamiętając dodatakowo, żeby mnie nie rozdeptać. :P
W kazdym razie jakie mam plany? Zobaczymy..narazie w miarę możliwości będę brać Brysieńke, odpocznę trochę od dużych problemów, a konkretnie to właściwie od jednego problemu giganta i zajmę się Brysiowymi małymi problemkami. Ja odpocznę, Wiesław też i mam nadzieję, że w końcu zacznie mu się nudzić na pastwisku i będzie chciał wrócić do zabaw z bardziej "optymistycznym" podejściem i większą chęcia. Jak nie, to podejrzewam, że sama w pewnym momencie dojdę do wniosku, że już odpoczęłam i wracam do tego problemu giganta, jakże nieproporcjonalnego problemu do rozmiarów mego małego konia. Nic to. Mam nadzieję, że się ułoży.
A na razie z powodu mojego "obrażenia" sie na Wieśka wklejam zdjęcia Brysi w derce. Wiesława derkowego wrzucę jak już do niego powrócę i znów bedę czerpać taką radość z każdego spotkania jak jakiś czas temu.
PS: jest to post, który napisałam już wcześniej, a teraz dopiero wklejam, bo nie miałam czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz