Następnie w planach było odstawienie mojego kunia na pastwisko, żeby sobie to dobrze przemyślał i oprócz tego miałam służyć jako pomocnik przy Rudej. Odstawiłam go na pastwisko, poszłam na trawkę do Mamy i Kasi. Patrzę, a tu Wiedźminowaty siedzi przy płocie i on chce do nas!! Później jak szłyśmy na spacerek to szedł cały czas przy płocie, a jak zniknęliśmy za zakrętem to słychać było huculskie rżenie. ;) Już się nie raz zdarzało, że zostawał bez reszty swojego wewnętrznego stadka (Brysi i Rudej) w stadzie ogólnym i nie miał nic przeciwko, stąd też moja radość. Najwyraźniej spodobało mu się i było mu nadal za mało. Na spacerku było fajnie. Chwilami prowadziłam Rudzielca podczas gdy Kasia siedziała na niej (Rude się bardzo fajnie spisało), chwilami prowadziłam Brysieńke, która fajnie przełączyła się na mój tryb jak ją przejęłam od Mamy. ;D Mama się starała i nawet jak jej naprawiłam jej konia (żeby się ładnie zatrzymywała, ruszała, cofała itd.) to nawet udało się jej tego nie zepsuć. W dodatku zawiązała poprawnie węzełek przy kantarze, co sprawia jej wielkie trudności - ciągle coś jej się miesza.
Po powrocie znów wzięłam mojego kunia, bo trzeba było dać im witaminki.
PS: specjalnie nie piszę Wiesława lub Wieśka, bo w niedzielę mój koń dążył do tego, żeby zostać wreszcie Wiedźminem ;P
A teraz zdjęcia:
koń osiodłany
A tu Brysieńka nieosiodłana, ale za to zaczapkowana. Z moją Mamą, jej dumną właścicielką ;)
Wsiadamyyy (jak widać koń jest pokrępowany, na dwóch uwiązach i te sprawy ;))
PS: wiem jestem bez kasku, ale jakoś tak o tym zapomniałam :P
I siedzimy ;) Jak widać cały czas z niepewną miną (koń ma niepewną minę ;])
Tu niestety obcięte zdjęcie, ale mama ma dar do obcinania zdjęć :P
I zsiadamy..bardzo dynamicznie
A tu niezgodnie z przepisami BHP stoimy za zadem konia
I ze spacerku, z wielką Brytanią- sprawdzamy czy hamulce działają
leśny spacerek
ruszamy panienko, koniec jedzenia
walczymy ze strachami związanymi z zostawaniem z tyłu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz