poniedziałek, 29 grudnia 2008

a teraz górka.. ;D

Jeszcze do ostatnich czasów - siostra mi przypomniała, że nie napisałam co zrobił Wiedźmin ostatnio. A mianowicie stwierdził, że jak za przybiegnięcie dostaje się marchewki to przybiegł, po czym odbiegł i przybiegł jeszcze raz oczekując kolejnej marchewy. :P Zrobił to już drugi raz. Pierwszy raz był dawno temu i nie dostał nagrody, bo w końcu nie chcę, żeby koń mi takie rzeczy robił, ale sam fakt, że znowu spróbował, bo a nóż zadziała...hehe tylko on jest w stanie coś takiego wymyślić. :P

Ech..Wiesław. On i te jego gigant górki i dołki. :P Teraz jesteśmy na górce i jest superowo. Dawno tak nie było, ale po kolei..
Sobota - wyraźnie koniowi się ostatnia sesja podobała. Przybiegł z daleka i chętnie. Oczywiście za przybiegnięcie dostał marchewkę. ;D Czekali na nas już Ania z Bilonem i Mateusz z El Amigo, więc szybko się pozbieraliśmy i poszliśmy na spacer. Wiedźmin był jak na siebie bardzo spokojny. Co prawda dwa razy się spłoszył, ale było to tylko podskoczenie w miejscu.
Niedziela - tym razem było więcej czasu. Wzięłyśmy paszczury na chwile na trawkę. Tam poćwiczyłam z Brysieńką okrążanie (short range) w lewo (przypomniałyśmy sobie i od razu jej wyszło) oraz pierwszy raz w prawo. Brysia nie miała problemu z nieskumaniem. Od razu poszła, nie zatrzymywała się tylko tak trochę bardziej niepewnie. Skończyłam na 8 kroczkach. Stwierdziłam, że trzeba utrwalić jej dobrze, że wszystko dobrze robi i dać jej dużo czasu. Po chwili poszłyśmy do stajni, gdzie dałyśmy paszczurom witaminki i pobawiłam się chwile z paszczami obydwóch koniuchów, z Wiesławem pobawiłam się z psikaczem, a po sprowadzeniu reszty koni poszłyśmy na spacerek. Ogólne wrażenia - dawno tak luźnego spokojnego konia nie miałam. I tak współpracującego. Było cudownie. Całą drogę Wiedźmin szedł z głową opuszczoną tak, że chwilami z tyłu nie było widać uszu i był niezwykle spokojny. Nawet bardziej niż Brysia w niektórych momentach. Nawet nad jeziorem był myślący i starał się zapanować nad swoim strachem. Po przecofaniu pomiędzy drzewami dostałam wielkiego żuja, a przy jeziorze starał się bardzo nie bać potwornego zmarzniętego jeziora. ;D
Ogólnie co tu mówić: był dołek, teraz jest górka. Mam nadzieję, że ta górka potrwa jak najdłużej. Wyrywania się już dawno tfu, tfu odpukać nie było..nic tylko trzymać kciuki, żeby przy następnym dołku nie powróciło. A następnym razem w planach mamy wsiadanie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Tak więc optymistycznie z Wiedźminem wchodzimy w nowy rok. ;D

2 komentarze:

Basia pisze...

No to gratulacje :) Oby takich górek, a nawet i samych szczytów było w Nowym Roku jak najwięcej.
Stacjonujesz w tej samej stajni, co Ania Bilonowa (której blog zdarza mi się czytywać ;) - która to część Polski?

Przy okazji zapraszam do mnie- nowe zdjęcia :)
B.Greatowa

Agata i Wiedźmin pisze...

Tak..znamy się już od kilku lat. To dzięki niej można powiedzieć poznałam PNH. ;D Gdańsk ;D