środa, 11 lutego 2009

Kulejemy..:/

Tak jak w temacie. Wiedźmin kuleje dość mocno na prawy przód. W dodatku nic nie widać, żadnej opuchlizny, ewentualnie jak się uprzeć to lekko grzeje kopyto przy koronce. Wet ma być w piątek, zobaczymy co powie. Tymczasem mamy robić "okłady" z otrębów i rivanolu i koń musi stać w boksie :/. Jutro mam być na wypuszczenie koni specjalnie, żeby przypilnować łobuza, który nie wiem jak się zachowa, gdy pójdą prawie wszystkie konie (zostaje koń na przeciwko, kawałek dalej i ogier obok niego) w tym też jego mini stadko (czyt. Campina i Bryśka). No nic, mam nadzieję, że nie wymyśli czegoś głupiego tylko grzecznie będzie stał i patrzył jak inne konie wychodzą :P.
Jak o problemach "fizycznych" to muszę dodać jeszcze jedno - Kasia już o tym pisała. Ostatnio pani Basia od Pepity wymacała nam zgrubienie na kręgosłupie. Podobno to od wczesnego zajeżdżania. Z stąd też pewnie było to włóczenie zadem, które było na początku. Nic, trza się będzie tym zająć.
To tyle tak na szybko. Jutro muszę wcześnie wstawać przypilnować ogoniastego, więc najwyższy czas iść spać.

2 komentarze:

Basia pisze...

Współczuję. Mam nadzieję, że niepotrzebnie i za kilka dni zupełnie zapomnicie o kulawiźnie.
Przeżywałam z Bułaną jeszcze gorszy dramat jesienią. Bahama miała rozciętą całą tylną nogę przez jakiś słupek na pastwisku... Goiło się miesiąc, a koń kolkował i chodzić nie mógł...A teraz nie ma nawet blizny ;)
Tymczasem trzymamy za Wiedźmina kciuki.
Pozdrawiam

Agata i Wiedźmin pisze...

Trzymajcie teraz kciuki, żeby mu przeszło po zastrzykach, które teraz dostaje. Jak nie przejdzie to znaczy, że to jakaś grubsza sprawa. Tak wogóle problem jest w kopycie, więc trudno określić co to. Męczyliśmy go chyba około 3 godziny jak wet przyjechał. No nic, narazie zastrzyki i areszt w boksie, a ja już widzę, że przez to stanie w boksie jest mniej współpracujący i ma więcej negatywnej energi. A stoi zaledwie 3 dni (chyba, że coś pokręciłam)...