niedziela, 15 listopada 2009

Lucek ;) Sekwanka ;(

Dosyć sporo się pozmieniało, choć nie w sprawie Wiedźmina i Brytanii. Lucyfer miał lekki problem z wejściem, ale podeszłyśmy do niego raczej na zasadzie habituacji, a ponieważ to mały kucor lekko podpychany z tyłu wszedł. Zresztą miał trudniej niż poprzednio, bo była noc, ciemna przyczepa, w dodatku wiedział, że to jest ta winda przenosząca w inne miescje, a nie miałyśmy 10h na przybliżanie i oddalanie, a na tyle się zapowiadało ;). Tak więc też naturalnie, ale raczej bardziej bym powiedziała jak Monty Roberts, a nie Pat Parelli. Dotarł na miejsce zadowolony, podobno już wywalcza sobie odpowiednie dla niego miejsce w stadzie - stratuje na przywódce ;).

Dlaczego pisze o Sekwanie? Bo nie będzie tu już o niej pewnie ani słowa. Stwierdziłam, że ciężko mi to zrobić, ale muszę zamknąć oczy i nie zwracać uwagi na tego konia. Poprostu inaczej psychicznie bym nie potrfiła wytrzymać. Co mnie do tego skłoniło? A to, że ostatnio poszłam sobie do niej, a koń próbował mnie ugryźć przy pogłaskaniu po szyji..cóż wiem dlaczego to robi - to było ewidentnie zachowanie ze strachu. Trochę ciepła, miłości i spokoju i wszystko by znowu wróciło.. ale nie. Ja tego już jej robić ni będę. Co naprawię, wszystko psują właściciel, kowal i ogólnie cała reszta ludzi, którzy się nią zajmują oprócz mnie. Zdałam sobie sprawę, że robiąc coś z nią, zwiększając jej zaufanie do człowieka robię jej tylko krzywdę, bo potem przyjdzie jakiś palant, przyłoży jej tarnikiem w brzuch, huknie na nią raz czy drugi i wszystko legnie w gruzach, a nawet następnym razem będzie mniejsza szansa, że zaufa jakiemuś człowiekowi po raz kolejny. Za każdym następnym razem jest tylko gorzej..a prosiłam o informacje jak kowal będzie miał przyjechać, prosiłam parę razy..informacji brak..Dowiedziałam się, że był, jak się zapytałam dlaczego ona się tak zachowuje, kto jej dotykał w międzyczasie. Oczywście jak zawsze dostałam odpowiedź: "był kowal, nie było tak źle, nawet grzeczna była". Z innych źródeł wiem jak było naprawdę, zresztą Sekwana mi to wyraźnie powiedziała. Cóż, jak nie wiem w dodatku gdzie trafi, jaki będzie jej los potem..wolę już ją zostawić w spokoju. Tak będzie lepiej dla mnie, dla innych, którzy się nią zajmują (przynajmniej będzie widać, że robią źle, choć nie wiem czy zdadzą sobie z tego sprawę), ale przede wszystkim dla NIEJ. Bo to jest dla mnie najważniejsze.


teraz sobie tylko czasem zadaję pytanie - gdzie jest ten koń, który przybiegał do człowieka, nigdy nie kładł uszu, podawał wszystkie nogi na wolności, bez niczego, dawał sie wszystkim dotykać? gdzie jest ten koń anioł i co z nim ludzie zrobili?





Sekwana: zawsze, ale to zawsze będziesz dla mnie tym 4 miesięcznym, radosnym, grzecznym źrebaczkiem i taką Cię właśnie będę pamiętać...

Brak komentarzy: