czwartek, 1 marca 2012

Matura, matura, matura...

Znowu długa przerwa, spowodowana głównie szkołą i maturą, którą muszę zdać za dwa miesiące. Nauczyciele nie dają chwili na odpoczynek, szczególnie mój wychowawca - matematyk. Nęka nas milionem testów, różnymi funkcjami, logarytmami, trygonometrią, geometrią, prawdopodobieństwem i wszystkim czym się tylko da :P. Oprócz tego dochodzi polski, przygotowywanie ustnej i angielski, wałkowanie gramatyki i słówek. Przez szkołę nie mam za dużo czasu na stajnie, w sumie co jakiś czas biorę któregoś z, w tej chwili, trzech moich podobiecznych - Wiesława, Brysieńkę albo Sekwanę. Z Wiesławem, z powodu kulawiznowo-warunkowych głównie stępuje w terenie. Przeszliśmy na halterek, ale nic nie mówię, bo jak go chwalę, tu, na blogu, to potem mu znowu coś odbija ;P. Najwidoczniej regularnie poczytuje bloga jak nie patrzę ;). Z Brysieńki jestem bardzo zadowolona, nogę stawia inaczej, bardziej do wewnątrz, ale rytm jest równy - nie kuleje. Ostatnio na spacerze była cudowna, robiła z impulsem i z wielką chęcią wszystko, o co ją prosiłam :). Naprawdę czuję, że super się z nią teraz dogaduję. Niestety albo stety wyprowadzamy się z Łapina, już od jakiegoś czasu planujemy przeprowadzkę, a ostatnio właściciel już mocno przegiął. Przeprowadzamy się do stajni Czerniec, w ten weekend. W związku z tym mamy jeszcze więcej do roboty - trzeba wszystko spakować, a trochę się tego rozmnożyło w międzyczasie :P. Sekwana jest w tej chwili pod naszą opieką, zrobiła się już też bardzo fajna - nauczyła się rżenia w boksie na widok człowieka (taki miły sposób żebrania o siano ;)) i też dołączyła do mojego zaufanego grona koni, którym można usiąść po brzuchem i przytulić się do zadka. Niestety parę dni temu wsadziła sobie nogę w kratę, stajenni bez zabezpieczania głowy przecięli jej tę kratę jak leżała. Jak można się domyślić - dostaliśmy telefon, bo nie chciała iść na pastwisko, a konia zastałam zmęczonego, obolałego, z opuchniętą głową i spuchniętą oraz grzejącą lewą zadnią nogą. Dostała leki przeciwzapalne, przeciwbólowe i steryd :/. Już jest lepiej, ale na nogę cały czas kuleje i cały czas jej ta noga grzeje. Szczęście w nieszczęściu, że zrobiła to sobie teraz, a nie jak była jeszcze nieobsługiwalna i nie dawała sobie nawet dotykać tej nogi. Będę miała chwilkę, to wstawię zdjęcia koni z ostatnich spacerków w Łapinie. Trzymajcie kciuki, żeby przeprowadzka poszła bezstresowo i żeby zakończyła się powodzeniem dla wszystkich pięciu koni oraz żeby Wiesław popisał się wyjątkowo wspaniałym zachowaniem ;).

1 komentarz:

Gosia Myślicka pisze...

piękny ten Twój koń - mieliśmy takiego kiedy byłam dzieckiem, co dzień po szkole biegłam na łąkę na której sobie chodził (kiedy było ciepło) i jeździłam na nim (na oklep) - był u nas 14 lat, potem został sprzedany, czego nie mogłam przeżyć, nie rozumiałam dlaczego :( ale wiem, że poszedł w dobre ręce...

powodzenia na maturze :)