Tym razem trochę bardziej skrótowo, bo nie pamiętam już dokładnie co robiliśmy. Cały tydzień miałam trochę nauki, porobiły mi się długi na forum PNH'owym i w innych miejscach i musiałam nadrobić. Na pewno w sobotę jak przyszłam to Sekwana na mój widok ruszyła do mnie galopem. To dobrze zapamiętałam, bo trudno takiego miłego akcentu nie zapamiętać. ;) Poza tym ściskanie się liną już nam tak fajnie wychodzi, że wracamy do siodłania. W sobotę byłyśmy na trawce i tylko osiodłałam Wiedźmina. Podciąganie popręgu - super. Zero ruszania się, udawania, że nie ma się uszu itd. ;) A Kasia pozwoliła mi na chwile wsiąść znów na Campi. Muszę powiedzieć, że rudzielec robi postępy jeśli chodzi o równowagę. Robi już dużo pewniejsze, nie "pływające" kroki i zasuwa jak dzika. Aż myślałam w pewnym momencie, że zrobi sama z siebie kilka kroczków kłusa. :P
Natomiast w niedziele poszłyśmy z paszczurami na spacerek. Też założyłam Wieśkowi siodło w ramach przyzwyczajania i poszłyśmy na działkę do wujków. Mimo że widziałam, że jest w stresiku to widziałam, że stara się powrócić do LB i był pod pełną kontrolą. Kasia mogła z Campi przed nami kłusować, a on nawet o tym nie pomyślał. Łypną tylko w moja stronę z mina: "Kłusujemy? Nie? Ech, no dobra niech cie będzie". Aż jak raz Kasia zakłusowała to zatrzymałam go, kilka kroków cofnięcia i dopiero ruszyliśmy stepem, zaraz przeszliśmy do kłusa i zatrzymaliśmy się jeszcze przed dobiegnięciem do Campi. Tak więc hamulce bardzo ładnie działają co mnie cieszy. ;)
Tym razem postaram się szybciej cosik napisać, żeby nie pozapominać. ;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz